Zdaje sobie sprawe, ze pewnie posypia sie na mnie gromy za pytanie, ktore za chwile zadam.. Trudno, mam nadzieje jednak na rzetelne odpowiedzi (takze). Coz, sytuacja wyglada tak, ze kiedys, niecale 3 lata temu popelnilam duzy blad i
Nowy przepis stanowi, że kto odda lub przyjmie dziecko do adopcji z pominięciem odpowiedniego postępowania sądowego (np. poprzez fałszywe wskazanie ojcostwa) może trafić nawet na 5 lat do więzienia. Taka sama kara będzie grozić osobie, która zatai przed sądem, że oddała dziecko za pieniądze lub inną korzyść.
Dziewczyna ostatecznie postanowiła, że musi oddać dziecko do adopcji, bo sama nie jest w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków. Z miłości do dziecka i z troski o jego byt, postanowiła znaleźć dla niego rodzinę, w której będzie mu możliwie najlepiej. Uznała to za jedyny słuszny wybór, choć serce pękało jej z bólu.
Nie możecie wszystkiego odnosić tylko do jednego. Pamiętajcie, że nie każdy problem jest kwestią adopcji i wynika z odziedziczonych genów. Im szybciej sobie to uświadomicie, tym szybciej będziecie mogli zmienić sytuację. Byś może coś pominęłam. Czekam na Wasze komentarze spróbujmy razem uzupełnić ten przewodnik dla rodziców
Witam, Oddałam dziecko do adopcji jak miałam 16,5 roku. Zaszłam w ciążę w ośrodku wychowawczym. Moi rodzice nie chcieli nawet słyszeć o ciąży, a co dopiero o możliwości wychowywania
Życie bez więzi – syndrom RAD. Kilkuletnie dzieci trafiające do adopcji nie potrafią często nawiązywać więzi. Od początku uczą się budować nowe relacje i ponownie zaufać adopcyjnym rodzicom. Ci ostatnio obrywają za krzywdy wyrządzone przez wcześniejszych opiekunów. Aby zrozumieć reaktywne zaburzenie przywiązania RAD warto
Sprzedam/kupię dziecko. Dwoje młodych ludzi w kiepskiej sytuacji postanowiło oddać swoje nienarodzone dziecko kochającym rodzicom. Ci również skorzystali z internetu, by dać ogłoszenie, choć nie pisali w nim nic o warunkach adopcji. Z miejsca zgłosiły się rodziny, a ich oferty były hojne – 100 tysięcy za dziecko, 400 tysięcy.
mhAEmnI. Pani Agnieszka urodziła swojego syna 9 lat temu. Przez pierwsze pół roku próbowała go wychowywać, ale nie dała rady, więc musiała go oddać. Ojcem chłopca jest o pięć lat starszy od niej mężczyzna, którego poznała przez Internet. Swoją wczesną ciążę kobieta tłumaczy tym, że w rodzinnym domu nie poświęcano jej zbyt wiele uwagi, więc szukała jej poza domem. - To, że oddałam to dziecko, to była jedyna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć. Nic do niego nie czułam, ani miłości, ani nienawiści. Miałam straszne wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę nie wiedziałam co jest dobre – opowiada pani Agnieszka. Takich kobiet jak Pani Agnieszka jak w Polsce znacznie więcej. Szacuje się, że każdego roku kilkaset matek zostawia swoje dzieci po narodzinach w szpitalu, a powody takiej decyzji bywają różne. Pani Anna oddała swoje dziecko, bo konkubent, na którego utrzymaniu była wraz czwórką dzieci nie chciał kolejnego dziecka. - Nie kamuflowałam tej ciąży. Wszyscy z rodziny wiedzieli, że będziemy mieli następne dziecko. Nie miałam warunków, trochę źle było w domu, nie miałam może idealnego partnera. W domu nie było nigdy pytania, czy to będzie chłopczyk, czy to będzie dziewczynka, w ogóle nie było tematu w domu. Stwierdziłam, że nie ma tematu i wtedy właśnie się zastanawiałam, co będzie z tym dzieckiem. Gdyby powiedział „no dobra, no to urodzisz”, może bym wtedy jakoś inaczej zrobiła. Ale że nie było reakcji… Po prostu stwierdziłam, że to jest mój problem – wspomina pani Anna. Pani Marzena jest samotną matką dwóch córek. Trzecia ciąża była dla niej sporym zaskoczeniem, kobieta była wtedy bez pracy i nie dałaby rady utrzymać kolejnego dziecka. Dlatego postanowiła oddać swoją 5 letnią dziś córkę do adopcji. Jeszcze będąc w ciąży znalazła dla niej rodzinę i dziewczynka prosto ze szpitala trafiła do domu swoich adopcyjnych rodziców. - Kiedy się dowiedziałam, że jestem w ciąży, to już wtedy zastanawiałam się co mam zrobić. Warunki w jakich wówczas przebywałam i zarobki jakie na tamten dzień miałam były nierealne, żeby wychować troje dzieci i utrzymać jeszcze siebie. Ja to wszystko skalkulowałam na chłodno. Ja uważałam, że to będzie najlepsze wyjście. Powiedziałam w pracy, że chcę oddać dziecko do adopcji i znalazła się osoba, która powiedziała, że ona nie może mieć dzieci i chętnie by zaadoptowała moje, jeśli ja wyrażę na to zgodę. Część osób wyzywało mnie od wyrodnych. Ale nie można mówić, że czegoś by się nie zrobiło, jeśli się nie było w danej sytuacji - mówi pani Marzena.
„Jeśli kiedyś będę mogła je zobaczyć, powiem im, że je bardzo kochałam. Zawsze. Przez całe życie” – mówi Sylwia, mama bliźniaczek, które oddała do adopcji ze wskazaniem. Bartek o niczym nie wie. Nie wie też rodzina, znajomi. Tylko mąż, a właściwie konkubent, bo Sylwia żyje w nieformalnym związku. Oprócz Bartka wychowuje jeszcze 15-miesięczną Zosię. O tym, że jest w ciąży, dowiedziała się podczas kontrolnej wizyty u lekarza. Była cztery miesiące po porodzie. Gdy na monitorze USG zobaczyła dwie żyjące małe istoty, zamarła. „Jest pani w ciąży bliźniaczej, dwunasty tydzień” – powiedział lekarz i w jego wzroku wyczytała odpowiedź na pytanie, którego nie zdała, którego nawet nie zdążyła pomyśleć: Już nic nie można do domu załamana myśląc, co teraz z nimi będzie, jak sobie poradzą. Bo jak można żyć w małej miejscowości, bez pracy, bez mieszkania, bez perspektyw i nadziei na to, że jutro coś się zmieni, że będzie inaczej, lepiej. Z czwórką dzieci? Wieczorem po rozmowie z partnerem uznała, że jedynym wyjściem jest oddanie bliźniąt do miała pojęcia, jak się do tego zabrać, gdzie się zgłosić, kogo zapytać o radę. Włączyła komputer, weszła do internetu i wpisała jedno słowo: adopcja. Chwilę później była na stronie Tej samej nocy napisała, że spodziewa się bliźniaków, że sama nie może dać im domu, dlatego szuka rodziny, która je pokocha. Nacisnęła „wyślij”. „Nikt się nie odezwie” – przekonywał ją partner, bo nie mieściło mu się w głowie, że można znaleźć rodziców przez dnia Sylwia czytała ponad setkę maili z najróżniejszych zakątków Polski. Od ludzi, którzy marzyli o dziecku. Czytała o miłości, którą pragnęli się podzielić, o tęsknocie za normalnym życiem, rodziną. Płakała ze wzruszenia. Im brakowało tego, czego ona miała w nadmiarze. Dlaczego, Boże, tak się stało – pytała siebie. Ale wtedy, tamtego dnia, zaczęła dostrzegać w tym, co się wydarzyło, jakiś sens. Rozpacz zamieniała w nadzieję. Może to ja miałam urodzić czyjeś dzieci? – mówiła tylko do kilku rodzin, bliższy kontakt nawiązała z jedną. Wybierała tych, którzy mieli już za sobą kurs w ośrodku adopcyjnym, którzy otrzymali kwalifikacje na rodziców. Po kilku dniach dostała jeszcze jednego maila. „Nie wiem dlaczego, ale gdy go przeczytałam, poczułam, że to jest właśnie ta rodzina” – powie dzisiaj. Gdy kilka tygodni później zobaczyła Marzenę, miała wrażenie, jakby widziała siebie, tylko w lepszym wydaniu: uśmiechnięta, energiczna, serdeczna, ciepła. Miała pewność, że to jest właśnie ta osoba, ta rodzina, że już dłużej nie musi chciała, by syn dowiedział się o tym, że jest w ciąży i że jego siostry nie będą mogły się wychowywać razem z nim. Bo jak to wytłumaczyć jedenastoletniemu chłopcu? Jak powiedzieć: Ciebie kocham, tobą się opiekuję, a twoje siostry oddamy obcym ludziom. Więc ukrywała rosnący coraz bardziej brzuch pod luźnymi sweterkami i bluzkami. Ale Bartek chyba coś podejrzewał, choć nigdy o to nie zapytał i nigdy nic nie furtkaSylwia coraz częściej myślała o porodzie, o tym, jak najlepiej przeżyć te kilka dni, nim dziewczynki trafią do nowej rodziny. Nie mogła ich zostawić w szpitalu, nie mogła się nimi nie zajmować, nie mogła się zdradzić, że będzie ich mamą tylko przez chwilę. Bała się, że gdy weźmie je na ręce, gdy je przytuli, gdy je pocałuje, gdy poczuje ich zapach i ciepło, wówczas nie przeżyje rozstania. I gdy pełna była rozterek, znajoma powiedziała jej, żeby nie bała się kochać dzieci. Posłuchała rady – dziś wie, że zrobiła do ostatniej chwili prosiła Marzenę i Pawła, by nic nie kupowali i nie urządzali pokoju dla dziewczynek. Zostawiała sobie otwartą furtkę. Zadzwoniła do nich dopiero ze szpitala. Powiedziała: Możecie wszystko kupić. Miała cztery dni na to, by być mamą dla swoich córek. Te cztery dni musiały jej wystarczyć za całe życie. Musiała uwierzyć, że ktoś je pokocha, że ktoś da im lepsze życie, niż ona mogłaby im dać, że będą szczęśliwe, że kiedyś ją szpitala odebrali ją Marzena i Paweł. Sylwia płakała. Czuła, że serce jej pęknie, że nie przeżyje tego rozstania, tęsknoty. Od tej chwili oni zajmowali się dziećmi. Pojechała z nimi do ich domu. Napisała na kartce, że powierza im pieczę nad swoimi dziećmi. Umówili się, że gdy będzie jej trudno, w każdej chwili może zadzwonić, zapytać: jak dziewczynki?NadziejaMarzena do niej dzwoniła każdego dnia. Sylwia cieszyła się z tych telefonów i podświadomie czekała na nie. Taki był porządek serca. Porządek rozumu był zupełnie inny: nie może być ciągle myślami przy dziewczynkach, bo zwariuje. Napisała do Marzeny, że powinny ograniczyć kontakt. Marzena zrozumiała. Umówiły się, że gdyby działo się coś złego, w każdej chwili będą do siebie pierwszych dniach po powrocie ze szpitala Sylwia nie była w stanie jeść, spać, normalnie funkcjonować. Czuła fizyczny ból. Jakby ją ktoś po kawałku rozrywał. Po kilku dniach ból minął, a raczej wniknął gdzieś głębiej: w duszę, w serce, w pamięć? Tak, w pamięć właśnie. Sylwia żyje nadzieją, że kiedyś dziewczynki zechcą ją odnaleźć, poznać, porozmawiać. I zrozumieją, że musiała tak postąpić, że zrobiła to dla jest zadowolona, że zdecydowała się na adopcję ze wskazaniem. Że dziewczynki nie były przekazywane z rąk do rąk. „Gdybym nie wiedziała, do kogo trafiły moje dzieci, żyłabym w ciągłym lęku i niepewności. Chodziłabym po ulicach i zaglądała do każdego wózka, nasłuchiwałabym każdej informacji o bitych i maltretowanych dzieciach. Ale zostało mi to oszczędzone. Jeśli kiedyś będę mogła je zobaczyć, powiem im, że je bardzo kochałam. Zawsze. Przez całe życie”.*Fragment książki Katarzyny Kolskiej „Moje dziecko gdzieś na mnie czeka. Opowieści o adopcjach”, W drodze 2016**Skróty pochodzą od redakcji [1]Od września 2015 w wyniku nowelizacji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz Kodeksu postępowania cywilnego adopcja ze wskazaniem dotyczy tylko osób spokrewnionych oraz małżonków rodziców (macochy lub ojczyma). Wspomniany portal już nie istnieje
Sprzedaż noworodka była dopracowana we wszystkich szczegółach. Na szczęście kobieta popełniła jeden błąd. Prokuratura już na tym etapie śledztwa nie ma wątpliwości, że w grę wchodzi postawienie zarzutów o handel ludźmi. Matka dała ogłoszenie w internecie Gdyby nie policjanci z Gdańska śledzący portale w związku z przestępczością w cyberprzestrzeni, być może ta historia miałaby tragiczny finał. Dziecko chciała kupić para mieszkająca za granicą. Wszystko było dograne jeszcze przed porodem. Biologiczni rodzice, na co dzień mieszkający pod Kwidzyniem (woj. pomorskie), jeszcze przed rozwiązaniem otrzymali 15 tys. zł. Reszta pieniędzy miała być przekazana po zrzeczeniu się przez matkę praw rodzicielskich. Nie udało się, bo na ślad przestępstwa wpadli policjanci śledzący portale internetowe. Ich czujność wzmogło ogłoszenie w sieci, z którego wynikało, że kobieta będąca w ciąży chce oddać dziecko. Kobieta wyjaśniła w nim, że wprawdzie nie może zatrzymać swojego dziecka, ale też nie chce go porzucić, w związku z czym czeka na kontakt od osób zainteresowanych ofertą. Na ogłoszenie odpowiedziała para mieszkająca poza granicami Polski. Obie strony zorganizowały spotkanie, w którym uczestniczył także konkubent kobiety w ciąży. Uzgodniono cenę - 30 tysięcy złotych oraz warunki sprzedaży. Dziecko przyszło na świat 5 marca 2018 roku. Trzy dni później zostało zarejestrowane w Urzędzie Stanu Cywilnego. Jako ojciec został podany mężczyzna, który odpowiedział na ogłoszenie. Policji udało się zapobiec wywiezieniu noworodka z kraju. Maleństwo jest teraz pod opieką rodziny zastępczej. W związku z tym Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła zarzuty obu parom biorącym udział w transakcji. Oskarża się ich o handel ludźmi, za co grożą przynajmniej 3 lata pozbawienia wolności. Biologiczni rodzice dziecka przyznali się do popełnienia zarzuconych im czynów i złożyli wyjaśnienia. Drugi z mężczyzn również przyznał się, zaprzeczył jednak, aby przekazał pieniądze. Natomiast jego partnerka nie przyznała się do popełnienia zarzuconego jej przestępstwa. Cała czwórka jest pod dozorem policji i ma zakaz opuszczania kraju. To przerażające, ale niestety informacje o handlu noworodkami co jakiś czas trafiają na czołówki serwisów informacyjnych w naszym kraju. W pod koniec marca pisałyśmy o tym, jak dziennikarskie śledztwo ujawniło przerażającą prawdę o handlu dziećmi w Polsce. Niemowlę można kupić już za 500 złotych! Dziecko można oddać do adopcji Polskie prawo przewiduje adopcję w sytuacji, gdy matka nie chce dziecka. Zgodnie z Kodeksem Rodzinnym i Opiekuńczym, zrzeczenie – tak popularnie mówi się o oddaniu dziecka do adopcji, to sądowe wyrażenie zgody przez rodziców biologicznych na przysposobienie dziecka bez wskazywania osoby przysposabiającego. Zgodę na adopcję dziecka można wyrazić najwcześniej 43 dni po jego urodzeniu (6 tygodni). Jeśli kobieta jest zdecydowana oddać dziecko do adopcji, może zgłosić się do ośrodka adopcyjnego i tam złożyć wstępną deklarację w tej sprawie. Może także wyrazić zgodę na to, aby po urodzeniu dziecko zostało umieszczone w rodzinie zastępczej do czasu złożenia zrzeczenia w sądzie i znalezienia odpowiedniej dla dziecka rodziny adopcyjnej. Jeszcze w szpitalu położniczym ma prawo poprosić, aby nie pokazywano jej dziecka po porodzie i nie przystawiano go do piersi. Możesz także poprosić personel szpitala o podanie leków zatrzymujących laktację. Będzie musiała złożyć pisemne oświadczenie, że pozostawia dziecko w szpitalu. Zapraszamy do wypełnienia ankiety dla czytelniczek Kliknij w grafikę: W polskim prawie, chociaż nie wyrażona wprost, ale dopuszczona jest tzw. adopcja ze wskazaniem, skracająca procesu adopcyjny do kilku tygodni lub miesięcy. Dzięki takiej formie adopcji dziecko trafia jak najszybciej do rodziców, którzy chcą je zaadoptować, zamiast przebywać w instytucjach opiekuńczych aż do momentu zakończenia wszelkich formalności. W tej formie adopcji rodzice biologiczni od razu wybierają rodziców adopcyjnych dla ich dziecka. Zaznaczają to we wniosku do sądu, pomijając procedury wyboru rodziców adopcyjnych dla dziecka przez instytucje opiekuńcze. Niechciana ciąża to na pewno dramat, ale sprzedaży dziecka nic nie usprawiedliwi! Trudno przejść obojętnie wobec tak niewiarygodnego zachowania rodziców dziecka. A wy jak oceniacie matki wystawiające swoje dziecko na sprzedaż? Wyraźcie swoją opinię w komentarzach! Źródło: Dziennik Bałtycki, Zobacz też: Wiosną nie ma smogu? Dość legend i mitów na temat zanieczyszczenia! Spacer z dzieckiem kontra powietrze! Sprawdź, kiedy wyjście na dwór wychodzi maluchowi na zdrowie? 10 sygnałów, że możesz mieć problemy z płodnością [WIDEO]
19 marca 2019, 19:09Akcja i reakcja22-latka i jej 26-letnia siostra zamieściły ogłoszenie w internecie o tym, że młoda kobieta chce oddać dziecko do adopcji. Policjanci bez problemu je namierzyli. Okazało się, że młodsza kobieta symulowała ciążę, a zameldowane pod tym samym adresem roczne dziecko zostało już wcześniej odebrane 26-latce i przekazane pod opiekę rodziny szczegółów, żadnych danych kontaktowych. Portal ogłoszeniowy i zaledwie kilka słów, które spowodowały natychmiastową reakcję Ktoś napisał, że odda za odpowiednią opłatą dziecko do adopcji - mówi sierż. sztab. Dariusz Świątczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w to jedna z sióstr, które mieszkały razem. Następnego dnia po znalezieniu ogłoszenia policjanci złożyli wizytę sieci zamieściła ofertę sprzedaży dzieckaPrzygotowanie do handlu ludźmi, nielegalna adopcja, oszustwo i wyłudzenia pieniędzy - policjanci...- Każdemu, siedząc w zaciszu swojego pokoju, wydaje się że jest anonimowy. To, że oddziela go od świata internetu kabel daje mu poczucie bezkarności. Nic bardziej mylnego - mówi podkom. Zbigniew Cybulski z Biura do Walki z Cyberprzestępczością z komendy Głównej przelewówSprawdzenie bankowych kont pokazało, że młodsza z sióstr dostała ostatnio kilka przelewów. Ich tytuły sugerują, że wpłaty były związane z Całość materiału dowodowego wskazuje, że były to pieniądze zaliczkowo wpłacone na poczet przekazania po urodzeniu dziecka - mówi insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej siostra miała roczne dziecko. Młodsza, która przyznała się do zamieszczenia ogłoszenia, nigdy nie była nawet w ciąży."Oddałam dziecko ludziom z internetu". Kara za kłamstwo sprzed latAdrian mówi "mamo" do Moniki i "tato" do Łukasza. Asi prawie nie zna, chociaż to ona go urodziła....- Te wpisy nie miały charakteru realnego, to jest nie odniosły się do rzeczywistego ofiarowania dziecka do adopcji, natomiast miały na celu pozyskanie środków pieniężnych poprzez wywołanie współczucia wśród internautów - podaje tłumaczenia 22-latki Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w sprawdza jednak, jak było dzieckiemAdopcję można przeprowadzić w Polsce tylko sądownie, a rodzice oddawanych dzieci nie mogą czerpać z tego To jest proces, który jest kontrolowany przez państwo, bo najważniejsze jest dobro dziecka. To nie jest rzecz w sklepie, którą wystawiamy do sprzedaży na portalu ogłoszeniowym i od tak sobie sprzedajemy. Mówimy o małym człowieku - wyjaśnia insp. Mariusz Ciarka z Polsce sporadycznie zdarzają się próby nielegalnych adopcji. To kilka spraw Porównując do innych krajów, w Polsce mamy względnie dobrą sytuację, ale każdy przypadek handlu dziećmi i nielegalnych adopcji jest ogromnym dramatem i powinien być ukrócony - mówi Monika Kacprzak z UNICEF razie żadna z kobiet nie usłyszała zarzutów. Niezależnie o tego o co zostaną oskarżone - czy próbę nielegalnej adopcji, czy oszustwo i wyłudzenie pieniędzy - grozi im do ośmiu lat więzienia. Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN Dowiedz się więcej...Zasady forumPublikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Fakty TVN nie ponoszą odpowiedzialności za treść informacjeFakty z 30 lipca Prezes PiS przerywa objazd po kraju i idzie na urlop, choć ledwie kilka tygodni temu ogłaszał w partii wielką mobilizację i sam ruszył w Polskę. Zdaniem opozycji Jarosław Kaczyński "zderzył się z rzeczywistością" i dlatego zdecydowano o przerwaniu objazdu. W programie również o ataku Rosjan na obóz z ukraińskimi jeńcami oraz o zakończeniu pielgrzymki pokutnej papieża Franciszka do Kanady. Na "Fakty" TVN zaprasza Diana Rudnik. czytaj więcej »Jarosław Kaczyński przerywa objazd po Polsce i idzie na urlop Prezes PiS przerywa objazd po kraju i idzie na urlop, choć ledwie kilka tygodni temu ogłaszał w partii wielką mobilizację i sam ruszył w Polskę. Zdaniem opozycji Jarosław Kaczyński "zderzył się z rzeczywistością" i dlatego zdecydowano o przerwaniu objazdu. czytaj więcej »Rosjanie ostrzelali obóz z ukraińskimi jeńcami. "To świadoma zbrodnia wojenna" Rosyjskie wojska przeprowadziły precyzyjny ostrzał tak zwanego obozu filtracyjnego w Ołeniwce, położonej na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Na terenie obozu przebywali ukraińscy jeńcy, między innymi obrońcy Azowstalu. Prezydent Zełenski mówi o zaplanowanej rosyjskiej zbrodni wojennej i zapowiada odwet. Domaga się też śledztwa ONZ i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. czytaj więcej »Papież Franciszek zakończył pokutną pielgrzymkę do Kanady Papież Franciszek kończy pokutną pielgrzymkę do Kanady. Jeśli to krok na drodze do pojednania, to dopiero pierwszy. Padły ważne słowa, ale zabrakło znaczących gestów. czytaj więcej »Spór o marsz narodowców w przededniu rocznicy Powstania Warszawskiego Tuż przed kolejną rocznicą Powstania Warszawskiego znowu rozgorzał spór o marsz narodowców. Wojewoda nadał imprezie status cyklicznej. Sądy obu instancji się na to nie zgodziły. Skargę nadzwyczajną złożył Zbigniew Ziobro. Powstańcy mówią marszowi "nie". czytaj więcej »Sto rodzin może nie mieć ogrzewania zimą. "Za chwilę w całej Polsce posypie się ten sam problem" Zimne kaloryfery i tylko zimna woda w kranie - to, co od października może czekać sto rodzin w Kopytkowie na Pomorzu, równie dobrze może za chwilę dotyczyć innych odbiorców w innych regionach Polski. czytaj więcej »20 lat po przeszczepie stanie na starcie Ironmana Walkę o życie już wygrał, w walce ze słabościami też się nie poddaje. Grzegorz Perzyński jest 20 lat po przeszczepie wątroby. Teraz rzuca losowi nowe wyzwanie - stanie na starcie Ironmana. czytaj więcej »Mieszkańcy Głogowa pożegnali 220-metrowy komin Ponad trzy dekady widoczny był w krajobrazie Głogowa, a zniknął w kilka chwil. Chodzi o jeden z polskich rekordzistów - 220-metrowy komin, pamiątkę po nigdy nieukończonej elektrociepłowni. czytaj więcej »Prognoza pogody na niedzielę 31 lipca W niedzielę w ciągu dnia jedynie na zachodzie wystąpi pogodna, miejscami słoneczna aura. We wschodniej połowie kraju występować będzie duże i całkowite zachmurzenie z ciągłymi opadami deszczu, początkowo o umiarkowanym, miejscami intensywnym natężeniu. W ciągu dnia opady stopniowo będą słabły. Lokalnie na wschodzie prognozowane są burze. Temperatura maksymalna wyniesie od 17 stopni Celsjusza w strefie frontowej do 27 stopni Celsjusza na zachodzie. Wiatr słaby i umiarkowany, zmienny. czytaj więcej »Fakty z 29 lipca Wakacje kredytowe mogą od teraz wziąć ci, którzy mają kredyty hipoteczne w złotych. Pod pewnymi warunkami. W programie powiemy również o Ukrainie oraz o problemach z węglem. Na "Fakty" TVN zaprasza Grzegorz Kajdanowicz. czytaj więcej »Można już składać wnioski o ustawowe wakacje kredytowe Ustawa o wakacjach kredytowych weszła w życie. Skorzystać z nich mogą ci, którzy mają kredyty hipoteczne w złotych. Pod pewnymi warunkami. Łącznie osiem miesięcy bez płacenia rat ma pozwolić przetrwać najtrudniejszy okres. czytaj więcej »Spór o KPO. Wciąż daleko do odblokowania środków z funduszu odbudowy Opozycja wzywa rząd, by jak najszybciej dogadał się z Brukselą, by odblokować pieniądze z unijnego funduszu odbudowy. To miliardy złotych, które pomogą przetrwać trudny okres. czytaj więcej »Kijów apeluje o uznanie Rosji za państwo-terrorystę W obwodzie donieckim Rosjanie zbombardowali więzienie, gdzie byli też obrońcy Azowstalu - zabili ponad 40 osób i zrzucili winę na Ukrainę. Kijów kolejny raz wzywa świat, by uznał Rosję za państwo-terrorystę. czytaj więcej »Ukraińscy żołnierze przyjechali do Krakowa i Katowic, gdzie będą leczeni Wielu z nich zostało ciężko rannych na froncie, potrzebują leczenia i rehabilitacji. Ukraińscy żołnierze przyjechali specjalnym transportem medycznym do Krakowa i Katowic. Stamtąd zostali rozwiezieni po okolicznych szpitalach, gdzie będą leczeni. czytaj więcej »Do Polski przypłynął węgiel z RPA. To kropla w morzu potrzeb. "Węgla zabraknie na 100 procent" 58 tysięcy ton węgla przypłynęło statkiem z RPA do portu w Świnoujściu. Potrzebujemy trzech do czterech milionów ton, by wystarczyło na sezon grzewczy. Teoretycznie można taką ilość przetransportować statkami - tylko problemem byłoby rozładowanie i transport dalej po kraju. czytaj więcej »
Oddalam dziecko do adopcji. Sądownie wyraziłam zgodę na przysposobienie dziecka in blanco. Byłam młoda, a było to kilkanaście lat temu. Miałam ciężka sytuacje życiowa, nie miałam gdzie mieszkać, ojciec dziecka zanim zdążyłam wyjść z połogu znalazł sobie inna kobietę. Nie chciałam tego dziecka, nie chciałam tez usunąć. Byłam nawet w tej sprawie u ginekolog, która (oczywiście nielegalnie) zaproponowała mi przepisanie tabletki poronnej. Ciąże odkryłam bardzo wcześnie, 11 dni po zapłodnieniu test ciążowy pokazał wynik dodatni , test z krwi to potwierdził. Płakałam jakby ktoś powiedział mi, ze mam raka. Myślałam o adopcji Ojciec dziecka chciał się bawić w rodzine, jego matka szalała „ze jak to, ze brzuch był, a dziecka nie ma”. Błędem było zatrzymać dziecko po porodzie. Partner był kilkanaście lat starszy, nie pracował, nie miał pieniędzy, całe dotychczasowe życie prześlizgnal się na dupie matki. Potem dowiedziałam się, ze chciał mnie złapać na dziecko. Chciał uwalić jakaś kobietę, żeby ta uwiązana do niego dzieckiem utrzymywała go i pracowała na niego. Kiedy odmówiłam i z tego powodu były kłótnie znalazł sobie inna ofiare, której namącił w głowie. Jego matka, która tak walczyła o wnuczka wyrzuciła nas z domu kiedy dziecko miało 4 miesiące. Zrobiła miejsce dla nowej pani swojego syna i jej dzieci. Obce dzieci nazywały ja babcia. Oddałam moje dziecko do adopcji. Ojciec zrzekł się władzy rodzicielskiej. Nie żałuje. Była to najlepsza decyzja w moim życiu. Ułożyłam sobie życie. Mam obecnie własne mieszkanie, prace która daje mi bardzo dobre zarobki, podróżuje, znam dwa języki obce. Były partner ma łącznie 5 dzieci z 3 różnymi kobietami. Ożenił się z ktoras z kolei kobieta i spłodził z nią następne dzieci. Żyją zagranica z socjalu. Całe szczęście moje dziecko nigdy nie będzie musiało płacić alimentów na nieroba i pasożyta społecznego.
oddałam dziecko do adopcji